Opadły kurz i pierwsze wrażenia po ostatniej prezentacji nowości Apple. Dlatego warto na spokojnie spojrzeć co ciekawego pokazali włodarze spod znaku jabłka. Potwierdziło się to, co wiedzieliśmy o tej marce już wcześniej. Nic w świecie nie istnieje, dopóki nie wymyśli tego Apple.
Z punktu widzenia zwykłego, szarego użytkownika elektroniki - który co nieco o produktach tego typu wie - Apple jawi się jako marka premium, produkująca drogie i luksusowe produkty. Z drugiej strony jednak, gdy na chwilę zatrzymamy się przy ich produktach, okazuje się, że pomysły Apple są wtórne, ale za to świetnie opakowane i sprzedane. Nie inaczej jest w przypadku zaprezentowanych niedawno nowych smartfonów .
Zdjęcie: apple.com
iPhone 7, czyli stara nowość
Wrześniowa premiera Apple przyniosła nam trzy nowe produkty, są nimi iPhone 7, iPhone 7 Plus oraz bezprzewodowe słuchawki AirPods. Zacznijmy jednak od tego, co od początku produkcji rozpala emocje wielu fanów marki, a więc nowego iPhone'a.
Smartfon ten jest kolejnym etapem ewolucji produktów marki. Tak, mowa tu o ewolucji a nie rewolucji, ponieważ wszystkie zastosowane w nowym telefonie technologie są już od dość dawna implementowane w smartfonach różnych producentów. Tutaj jednak dochodzimy do tezy z początku tekstu, mianowicie - nic nie istnieje, póki nie wymyśli tego Apple.
Nie czas jednak ani miejsce, by zagłębiać się w marketingowe umiejętności sprzedawania przez Apple tego co już znane, jako "innowatorskie" i "jedyne w swoim rodzaju". Skupimy się bezpośrednio na konkretach.
Zdjęcie: apple.com
Telefon iPhone 7 to przede wszystkim - na pierwszy rzut oka - porządny telefon. Ze specyfikacji wynika, że ma on być szybszy od modelu 6S. Podstawą jest nowy procesor A10 Fusion, który posiada 3,3 miliarda tranzystorów, co przekłada się na ponad 40% wyższą wydajność niż przy chipsecie A9. Na pokładzie zmieszczono też 3 GB pamięci RAM.
Ekran, jaki znajdziemy w nowej siódemce, to znany i lubiany wyświetlacz Retina o wielkości 4,7 cala oraz matrycy IPS o rozdzielczości 1334 x 750 pikseli. W większym modelu, iPhone 7 Plus, także zamontowano Retinę IPS, tyle że w wielkości 5,5 cala, o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli.
Za tworzenie zdjęć odpowiada tylny, 12 Mpix aparat iSight, z przysłoną f/1.8 i opcją cyfrowej stabilizacji obrazu. Przedni aparat do zdjęć portretowych to oczko 7 Mpix. W wersji Plus, z tyłu, znajdziemy podwójny moduł fotograficzny jak z siódemki.
Cechą szczególną modelu 7 jest fakt, że gigant z Cupertino całkowicie zrezygnował z wyjścia słuchawkowego mini-jack. Na obudowie znajdziemy autorskie złącze Apple Lightning. W zestawie ma jednak znaleźć się specjalna przejściówka, która pozwoli podpiąć klasyczne słuchawki do telefonu. Oprócz tego, będzie to pierwszy smartfon marki, który posiada głośniki stereo. Obudowa zyskała także dodatkowy kolor, błyszczącą czerń nazwaną Jet Black.
Zdjęcie: apple.com
Kolejnym novum ma być wodoodporność urządzenia. iPhone 7 posiada certyfikat wodoszczelności IP67, oznacza to, że teoretycznie możemy zanurzyć go w wodzie na głębokość 1,5 metra na około 30 minut. Co ciekawe, w przypadku, gdy jednak telefon odmówi współpracy po zamoczeniu, gwarancja nie obejmie powstałych uszkodzeń. A jeśli już smartfon uszkodzimy, to dość mocno odczujemy stratę po kieszeni, ponieważ nowości Apple mają być droższe niż ich poprzednicy w dniu premiery. I tak za iPhone 7 w wersji 32 GB zapłacimy około 3349 zł, za opcję 128 GB, 3879 zł, a za największą, 256 GB, będziemy musieli wydać 4399 zł. Jeszcze drożej będzie z modelami Plus, bo za wersję 32 GB wydamy 3949 zł, za 128 GB pamięci zapłacimy 4479 zł, a za topową opcję z 256 GB będziemy musieli zapłacić aż 4999 zł. Smartfon w cenie laptopa czy starego samochodu? Czemu nie...
Nowe telefony Apple będziemy mogli zamówić w naszym kraju od 23 września.
Szczoteczki do uszu - AirPods
Nowością są także słuchawki AirPods, których konstrukcja... no cóż, stała się już źródłem memów i złośliwych komentarzy. I w pewnym sensie trudno się temu dziwić, ponieważ słuchawki wyglądające jak główki do szczoteczek elektrycznych, po prostu muszą budzić kontrowersje. Produkt, który w USA został wyceniony na 150 dolarów, ma ponoć doskonale siedzieć w uszach, nawet podczas intensywnego wysiłku fizycznego. Według zapewnień Apple, AirPods ma dostarczać użytkownikowi doskonały dźwięk w każdych warunkach... ale tylko przez 5 godzin.
Tworząc tego typu słuchawki, Apple niestety natrafiło na barierę, której nawet oni nie będą w stanie (marketingowo) przeskoczyć. Według specyfikacji, zamontowane wewnątrz baterie wystarczą jedynie na 5 godzin pracy (a jak będzie w rzeczywistości, czas pokaże). Niemniej, jest to niewielki wynik. Wie o tym każdy, kto słucha muzyki na wycieczkach, w trasie, czy chociażby podczas pracy.
Zdjęcie: apple.com
Sprawę ma nieco ratować fakt, że do każdych słuchawek dołączone ma być specjalne pudełko, pełniące funkcję ładowarki. Korzystając z etui, możliwe ma być korzystanie ze słuchawek przez 24 godziny (oczywiście z doładowywaniem ich co 5 godzin). Pudełko ma być także w stanie doładować AirPods na trzygodzinny odsłuch w 15 minut.
Ciekawostką, która wydaje się być za to trafiona w punkt jest przyspieszeniomierz, który razem z wbudowanymi mikrofonami pozwala określić urządzeniu, kiedy się do niego mówi. Czujniki optyczne z kolei określają, kiedy słuchawki są wkładane do uszu i kiedy je z nich usuwamy, startując i pauzując utwór muzyczny w odtwarzaczu.
Zdjęcie: apple.com
Apple, znowu to zrobiliście!
Apple jest mistrzem w czarowaniu swoich klientów, i prezentacja nowych urządzeń po raz kolejny to pokazała. Fani marki, którzy są w stanie zapłacić wysokie kwoty za ten specyficzny sprzęt stwierdzą, że i tak warto. Najpewniej nawet są oni świadomi tego, że zarówno pod kątem komponentów, jak i "niesamowitości" w postaci nowego koloru (to po prostu "fortepianowa czerń") czy wodoodporności, w "siódemce" nie kryje się nic odkrywczego, bo inne marki zrobiły to wszystko już dawno. Tak dawno, że może nawet zdążyliśmy o tym zapomnieć. Ale tylko Apple potrafi sprzedać to jako coś, co czyni ich sprzęt jeszcze bardziej wyjątkowym. I chyba właśnie to poczucie wyjątkowości kupują użytkownicy i fani marki.
Zdjęcie: apple.com
Owszem, smartfony prezentują się dostojnie i elegancko. Na pewno będą doskonale zoptymalizowane pod kątem szybkości pracy i działania we własnym środowisku, i to mimo tego, że zastosowane podzespoły będą słabsze niż we flagowcach innych marek. Ale to właśnie wykreowana "wyjątkowość" sprawi, że miliony ludzi będą dumni z tego, że mają telefon z logo jabłka na obudowie.
Patrząc na ceny innych flagowych smartfonów na rynku, nowy iPhone jest bardzo drogi. Dla firmy z Cupertino to jednak świetna wiadomość. Ten produkt i tak będzie się sprzedawał, a wysoka cena tylko podnosi jego prestiż. Bo przecież nikt nikogo nie zmusza do tego, aby kupować produkty Apple. Tyle, że "wyjątkowość" kosztuje.
Źródło: apple.com